top of page

Mamy mniej czasu niż się wydaje


 

To był dziwny tydzień na wyspie Mantanani, daleko od wszelkiej cywilizacji. Bez Internetu, elektryczność między 6 wieczorem a 6 rano, zasięg w telefonie tylko na kei, a i to nie pomogło kiedy skończyły się nam pieniądze na karcie. Jedzenie przypływa dwa razy w tygodniu, każde zamówienie wymaga czasu, nic nie da się zrobić zaraz, za chwilę, szczególnie jeśli pogoda nie pozwala żadnej łodzi dopłynąć do wyspy. Warunki są za to bardzo sprzyjające do głębokich rozmów i analiz. Do nowych myśli, decyzji i wniosków.

Oto one.

Nasza planeta umiera. Zostało nam bardzo mało czasu. Jeśli będziemy mieli szczęście, może nasze dzieci, maksimum wnuki będą miały szanse pożyć. Najprawdopodobniej jednak jeszcze nasze pokolenie będzie świadkiem zagłady. Nie mam pewności czy najpierw zniszczy nas sama natura, czy szybsze będą wojny – nieodzowny skutek braku środków, jedzenia, zmian klimatycznych, które spowodują, że miliony ludzie stracą domy. To co dzieje się w tej chwili w Europie w kwestii uchodźców to tylko wierzchołek góry lodowej. Wkrótce coraz więcej ludzi będzie się przemieszczać, nie mając innej opcji. Czekają nas ogromne zmiany i to raczej nie będą zmiany na lepsze. Codziennie (CODZIENNIE) na świecie ginie 105 gatunków. Za kilkadziesiąt lat wszyscy zostaną wegetarian(k)ami i to bynajmniej nie z własnego wyboru.

Ziemia umiera. Zostało nam mniej czasu niż większości z nas się wydaje.

Nie jest to pierwszy raz kiedy słyszę o tych rzeczach. Choć sama nie zajmuję się bezpośrednio ekologią czy zmianami klimatycznymi, mam wokół siebie wystarczająco dużo ludzi, którzy wiedzą co się w tych tematach dzieje i starają się o tym mówić tak głośno jak się da. Dlaczego jednak dopiero teraz naprawdę to do mnie dotarło? Pewnie przede wszystkim dlatego, że oprócz rozmów z ludźmi, którzy pracują w tych tematach na co dzień, zobaczyłam to na własne oczy. Zobaczyłam umierający ocean. Oceany to źródło 70% tlenu na naszej planecie. Drzewa, o których uczą w szkole, to mniejszość. Śmierć oceanu to śmierć nas wszystkich. A ocean umiera, i to umiera w absolutnie zastraszającym tempie. Przez tydzień spacerowałam przepiękną plażą, ocean i widoki z pocztówek. Wszystko pełne śmieci. Od plastikowych butelek, opakowań, przez ubrania, baterie, a nawet telewizor. Rafy koralowej więcej jest na brzegu niż w wodzie. Wokół tej w wodzie krążą jeszcze jakieś ryby, raczej jednak kilka niż kilkaset, jak być powinno. I wszystko to idzie tylko ku gorszemu. Coraz więcej turystów/ek, coraz więcej śmieci, lokalna społeczność wypychana jest przez chińskich inwestorów. A Mantanani to bynajmniej nie wyjątek.

Ziemia umiera. Wystarczy spojrzeć na naukowe dane.

Mamy w związku z tym dwa wyjścia.

Pierwsze to dalej żyć w matrixie i wierzyć, że mnie to nie dotyczy.

Drugie to otworzyć oczy, sprawdzić, poczytać, posłuchać, zrozumieć i zaakceptować, że czy tego chcemy czy nie – taka jest rzeczywistość.

Jeśli wybierasz pierwszą opcję – życzę Ci pięknego życia mimo wszystko.

Jeśli druga opcja wydaje Ci się bardziej sensowna, z mojego punktu widzenia istnieją dwie rzeczy, które można zrobić w tej sytuacji:

  1. Rzucić wszystko i być szczęśliwym/ą. Teraz, natychmiast. Nie zostało nam dużo czasu. Zostaw wszystko, co robisz bo musisz i zacznij robić to co chcesz. Kochaj, przeżywaj, czuj, realizuj marzenia, żyj każdą, KAŻDĄ chwilą.

  2. Rzucić wszystko i zacząć zmieniać świat, mając nadzieję, że to jeszcze jakoś pomoże. Zastanów się jednak dobrze w co zainwestować swój czas, energie i środki. Jakie działania są kluczowe i doprowadzą do realnej zmiany. Jakie zmiany muszą wydarzyć się teraz, natychmiast. Zastanów się też, czy chcesz zacząć swoją własną inicjatywę czy raczej przyłączyć się do już istniejącego ruchu. Kluczowa jest współpraca. Korzystanie z tego co już zostało zrobione i co już wiemy. Potrzeba ogromnego ruchu, wspólnego działania, które doprowadzi do zmiany na poziomie całej naszej planety. Do tego nie wystarczy porzucenie plastikowych toreb i segregowanie śmieci. To oczywiście miłe i słuszne, ale nie zmieni w żaden sposób realnej sytuacji. Potrzebujemy wszyscy naprawdę zacząć zmieniać, teraz. To nie wydarzy się samo. Tego nie załatwią inni. To nie jest sprawa dla polityków/czek. To jest nasze życie. Życie naszych dzieci.

Obie opcje zakładają zmianę. Zawsze wierzyłam, że życie ma sens tylko wtedy, gdy podążamy naszą własną ścieżką, próbując pozostawić świat troszeczkę lepszym niż go zastaliśmy. Biorąc jednak pod uwagę, że możemy być (jesteśmy…) jednym z ostatnich pokoleń na tej planecie, myśl ta staje się bardziej aktualna niż kiedykolwiek wcześniej.

Żyj.

Za późno może nastąpić dużo wcześniej niż myślisz.

P.S. Dziękuję Mark i Fred za ważne i inspirujące dyskusje.

Powiązane posty

Zobacz wszystkie

Malezja

bottom of page
Domain: exchangetheworld.info Token: 8f33766246f6a39ac26f12d885511de2616edb4d1c5396105cb312c07a5d1a5f