Moje następne #MileStoneExperience również związane było z Mateuszem – przyjacielem z którym po raz pierwszy samodzielnie wyjechałam za granice. Kilka lat później, kończąc erasmusową wymianę w Portugalii, napisał: może miałabyś ochotę wybrać się ze mną na Camino de Santiago? Nie bardzo wiedziałam o co chodzi z tym Camino, ale przyzwyczajona do przygód odpowiedziałam: pewnie, czemu nie. Kilka miesięcy później spotkaliśmy się w Pampelonie w Hiszpanii, z wielkimi plecakami, w teorii gotowi na przemierzenie pieszo kolejnych 700 kilometrów. Tylko w teorii. Miałam wtedy spore doświadczenie w kilkudniowych górskich wyprawach, ale żadnego pojęcia jak wędrować po płaskiej, gorącej Hiszpanii przez trzy tygodnie pod rząd. Po pierwszych dwudziestu kilometrach usiadłam na drodze i powiedziałam: nigdzie więcej nie idę. Nie ma takiej szansy, żebym spędziła w ten sposób kolejne trzy tygodnie. Ostatecznie tak właśnie się stało ;) To, co pomogło mi najbardziej to koncentrowanie się na kolejnym kroku. Miałam z tyłu głowy wizję celu - Santiago de Compostella, metę naszej wyprawy – ale całą swoją świadomą energię koncentrowałam na tym konkretnym dniu wędrówki. A w szczególnie trudnych momentach – na kolejnym kilometrze, kolejnym kroku, nic poza tym mnie nie interesowało. Było to jedno z najpiękniejszych doświadczeń, zakochałam się w Camino całkowicie. Tak bardzo, że wracałam jeszcze cztery razy, o czym opowiem w kolejnych historiach :)