top of page

Laos - wrażenia i fakty


 

Laos – kolejne wrażenia (prawdziwe lub nieprawdziwe), po kilku dniach pobytu w kraju, również poza stolicą:

– Ludzie nadal wydają się nieco mniej otwarci niż w Tajlandii, wynika to chyba jednak z kilku zasadniczych powodów:

  • Mieszkańcy i mieszkanki Laosu wydają się wyjątkowo nieśmiali/łe z zasady. Lubią wprawdzie obcokrajowców/czynie i chętnie robią im zdjęcia, ale już porozmawiać jest im dużo trudniej.

  • Mało kto mówi tu po angielsku.

  • W Laosie jest zdecydowanie mniej turystów/ek. Ludzie nie są więc przyzwyczajeni do tego, że turyści potrzebują pomocy, albo miewają takie pomysły jak spanie w świątyni. O ile w Tajlandii zapytany mnich (raczej na migi, nie mówił po angielsku), po prostu przyniósł nam materac i pościel, o tyle w Laosie, w małym miasteczku, w którym próbowaliśmy tego samego sposobu mnisi odesłali nas do hostelu, pewnie przede wszystkim dlatego, że nigdy w życiu nikt ich o nic podobnego jeszcze nie spytał, nie przyszło im więc do głowy że turyści mogą mieszkać gdzieś poza hostelem.

– Podróżować autostopem się da. Choć nie jest bardzo łatwo. A to z kolei zapewne z takich powodów, że:

  • Liczba samochodów poza większymi miastami jest w Laosie całkiem znikoma. Jest za to dużo motorów i rowerów, ale nimi na stopa trudniej się przemieszczać.

  • Koncepcja autostopu jest tu raczej nieznana. Wyciągnięty w górę kciuk nic nikomu nie mówi, bez tabliczki z nazwą miejscowości raczej nie ma co próbować.

  • Drogi są w nienajlepszym stanie. Albo dziury, albo mnóstwo zakrętów na drodze między górami albo jedno i drugie. 400 km może zająć 10 godzin autobusem, stopem trzeba liczyć ze dwa dni. Również dlatego, że dzień jest tu dość krótki – o 18.00 jest już ciemno, koło 20.00-21.00 ludzie z mniejszych miejscowości idą spać.

  • Zdarza się, że jedyna droga, która prowadzi z punktu A do punktu B jest akurat w budowie. I trzeba czekać trudno powiedzieć ile zanim panowie z budowy odgruzują drogę na tyle, żeby kilka samochodów mogło przejechać. Sprawdzone w praktyce.

– Jest tu bardzo, bardzo pięknie. Nieziemskie są szczególnie zachody słońca. I mgliste poranki. I góry. I różnokolorowe pola ryżu.

– Siłą Laosu są organiczne uprawy. Ryż, kawa, jedwab, ludzie często nie z własnego wyboru nie przeszli na chemię, wciąż trzymając się tradycyjnych, naturalnych metod. Główne działania światozmieniaczy skupiają się na tych właśnie obszarach.

Tyle o opiniach. Teraz słów kilka o faktach. Laos jest krajem, który doświadczył największej ilości bombardowań per capita w historii.

Mimo oficjalnego zaakceptowania neutralności Laosu podczas wojny w Wietnamie w latach 1964-1973, Amerykanie bombardowali Laos niemal bez przerwy. Odbyło się ponad 580.000 misji bombowych, co daje jedną misję co 8 minut, 24 godziny na dobę przez 9 lat. Zginęło lub zostało rannych ponad 50.000 osób. Co gorsza, 30% bomb wciąż nie została zdetonowana i zagraża życiu i zdrowiu mieszkańców/ek. Mieszkańcy regionów, które najbardziej ucierpiały podczas wojny, w tym Xieng Khouang w którym znajdujemy się obecnie, wciąż boją się wbić szpadę w ziemię lub rozpalić ognisko.

Nie jest to dobra wiadomość ani inspirująca historia. Ale są to fakty, które moim zdaniem nie mają prawa być przemilczane. Szczególnie, że tego typu rzeczy wciąż dzieją się na świecie. I nikt nie mówi o nich wystarczająco głośno.

Powiązane posty

Zobacz wszystkie
bottom of page
Domain: exchangetheworld.info Token: 8f33766246f6a39ac26f12d885511de2616edb4d1c5396105cb312c07a5d1a5f