Ukraina. Nie mówimy dużo, bo przecież co tu powiedzieć. Jesteśmy mieszanką emocji, strachu, smutku złości, niedowierzania, bezradności, poczucia winy. Płaczemy z rozpaczy, ale i z wdzięczności, widząc tak ogromną mobilizację w Polsce i na świecie. Czujemy podziw dla znajomych i nieznajomych jednocześnie zastanawiając się jak to możliwe, że ten sam kraj, w którym dziś każdy wydaje się zaangażowany/a, jeszcze kilka tygodni temu za nielegalne uznawał podwiezienie innego uchodźcy, innej kobiety z dzieckiem, która tygodniami umierała w lesie. Spędzamy dnie na czytaniu newsów mówiąc sobie, że to przecież zupełnie bez sensu i czując wyrzuty sumienia, bo sami jesteśmy w słonecznej Grecji. Szukamy sposobu w jaki możemy działać wychodzącego poza udostępnianie postów, łączenie ludzi czy wpłacanie pieniędzy. A jednocześnie szukamy wytchnienia i przestrzeni dla siebie, sposobu na przeżycie emocji i siły, bo jak wielu naszych mądrych znajomych z doświadczeniem w pomocy humanitarnej podkreśla: to nie sprint, to maraton. Nasza pomoc będzie potrzebna nie tylko dziś i jutro, ale też za miesiąc, za rok, za kilka lat.
Głupio nam nawet kontynuować zaczęte projekty, odbywać spotkania, prowadzić warsztaty na temat inny niż wojna. Czujemy się winni wysyłając wiadomość w innej sprawie. A jednak gdzieś głęboko wiemy, że to ważne. To ważne dla nas, byśmy nie zwariowali/ły, i ważne dla świata, bo nasze projekty przecież o tym są – o światozmienianiu, o słuchaniu siebie, o pokoju, o miłości.
Andrea powiedział, żebyśmy napisali/ły w poście na ExChange the world, że dziś właśnie miłości nam najbardziej potrzeba. Miłości do osób z Ukrainy i osób z Rosji. Anna zareagowała gwałtownie. Choć przecież wie, że Andrea ma racje. I że to, co możemy zrobić, to zadbać też o tych, którzy pochodzą z Ukrainy czy z Rosji i już są wokół nas. Narodowość nie wiąże się automatycznie ze zgodą na poczynania polityków. Dla nich wszystkich, nawet jeśli w inny sposób, to jest dramatyczna sytuacja.
Miłość przyszła też do nas podczas niedzielnej sesji oddechowej prowadzonej przez Dom Oddechu. Marta Grabowska, za którą dziękujemy. To Anny mały sposób na zachowanie długofalowej siły. Na świadome i głębokie przeżycie emocji, wydobycie ich z ciała, by nie gnieździły się tam przez kolejne lata. Razem ze spacerami, naturą, płaczem i rozmowami sesje oddechowe pozwalają mi trwać i działać. I Ty możesz do nich dołączyć.
Możesz też wpłacać, zbierać dary, pomagać je segregować, otworzyć drzwi domu, dzielić się newsami ze sprawdzonych źródeł, wspierać tych, którzy wspierają – swoją obecnością, zrozumieniem, przejmowaniem ich obowiązków. I możesz myśleć długofalowo, nawet jeśli przyszłość jest wciąż niepewna, o tym jak budować otwarte społeczeństwo, jak tworzyć pokój na świecie i w nas samych oraz jak pracować z traumą, bo tej w ostatnich latach mamy aż zanadto.
Comments